Jest dramat 12-latka, są zmagania z bólem i chorobą, jest budowanie niełatwych relacji, znajdzie się i miejsce dla buntu oraz braku akceptacji, a w końcu i dla tajemnicy, która okazuje się bardziej mroczna i niebezpieczna, niż wydawałoby się z początku. Łukasz Borski po wypadku zmuszony jest chodzić o kulach, do tego musi zamieszkać w nadmorskim pensjonacie, z ciocią, której nie zna. „Wysoki Klif” zdaje się Łukaszowi wielki, przypomina zamek i jest dla niego jak klatka, z której pragnie uciec, a co więcej jest tam wiele drzwi… bardzo wiele drzwi… do których można zapukać. Trzeba tylko uważać, by nie pukać w nie zbyt długo, bo z drugiej strony może czekać coś, co przekroczy granice naszych wyobrażeń.
Realistycznie przedstawione wątki rzeczywiste sprytnie splatają się z fantazyjnymi. Łatwo wyobrazić sobie opisywane sytuacje i nadążyć za tokiem wydarzeń. Tylko przy kulminacyjnym wątku (podczas szukaniu remedium i powrotu) autorowi powinęła się noga i wprowadził motywy absurdu i groteski (może po to, by przełamać strach czytelnika). Uwagę silnie przykuwają momenty odkrywania tego, co „po drugiej stronie”. A ja sama w trakcie lektury przekonałam się, że bardzo łatwo odczytać „Krawiec”, zamiast „Krwawiec”.
Powieść nietypowa na polskim rynku literatury dziecięcej. Może być ogólnie określana fantastyczną lub baśniową, choć dla mnie nosi wyraźne cechy lekkiej powieści science-fiction. W końcu rozważania o innych wymiarach i czasach to stałe hasła przedmiotowe tego gatunku. Pojawiają się nawet próby naukowego wyjaśnienia niezwykłych zjawisk i ich genezy (szkoda tylko, że w dość nagłej formie). Doceniam też, że autor tak zamieszał końcowe wydarzenia, by pozostawić nas z uczuciem niepewności i lekkiego mętliku – zdarzyło się czy nie zdarzyło?
Najważniejszym jednak atutem tej powieści jest budująca napięcie akcja, która szczególnie przyspiesza od momentu pojawienia się Moniki, Pchełki i Zgryza. A podczas odkrywania innego świata czytelnik jest już w pełni zaangażowany w fabułę, wyczekując momentu aż „coś pójdzie nie tak”, bo że zdarzy się coś złego przeczuwamy od pierwszych stron, od kiedy Łukasz sam komunikuje o tym odbiorcy. Później zaś, wespół z głównym bohaterem, z napięciem szukamy rozwiązania jego kłopotów.
„Za niebieskimi drzwiami” doczekała się nagrody literackiej DUŻY DONG 2010. Na podstawie książki powstał film o tym samym tytule, w reżyserii Mariusza Paleja. Główne role zagrali w nim Michał Żebrowski, Adam Ferency, Ewa Błaszczyk, Teresa Lipowska, zaś w roli Łukasza wystąpił Dominik Kowalczyk. Fantastyczne adaptacje w polskim wydaniu nie zdarzają się często i najbardziej rozpoznawalnym jest „Wiedźmin” w reż. Marka Brodzkiego. Warto więc podejrzeć, jaki progres w odtwarzaniu fantazyjnych obrazów udało się osiągnąć w polskim kinie.
Lokalną ciekawostką jest, że za jeden z planów filmowych posłużyła Villa Maxa Erfurta z ok. 1902 roku, czyli tzw. zabobrzański zameczek. Mieści się ona przy Alei Jana Pawła II i stylem nawiązuje do późnej secesji (płynne, giętkie linie, bogactwo ornamentów szczególnie roślinnych, delikatne kolory jak biel, beż, liliowy). Nie trudno więc zgadnąć, jakie motywy zainspirowały twórcę grafiki zdobiącej tytuły kolejnych rozdziałów.
Książka została wydana w twardej oprawie. Okładka nawiązuje do filmowej adaptacji i intryguje postacią Krwawca (choć na pierwszy rzut oka widać rozbieżności w opisie autora i przedstawieniu tej postaci, choćby jej fryzura!). Fotosy z filmu pobudzają ciekawość. Tekst przejrzysty, wyraźnie i estetycznie rozmieszczony, z eleganckimi zdobnikami pasującymi do nieco starodawnego klimatu „Wysokiego Klifu”. Bardzo porządne wydanie, warte swojej ceny.
Polecam dla młodych fanów opowieści niezwykłych, okraszonych sporą dawką dreszczyku. W Bibliotece Dziecięco-Młodzieżowej tytuł ten znajdziecie w sekcji powieści.
Tekst i zdjęcia: mm