Świniomag z amnezją, Bea – jego przybrana wnuczka z nieznaną przeszłością i natłokiem pesymistycznych myśli, Cadwallader – ostatni z rasy Galdurianin i legendarny bohater Morza Światła, chora na artretyzm i obdarzona trzecim okiem Grocha, sprytny złodziejaszek z tendencją do chomikowania oraz piętnująca karczemne burdy smoczyca to tylko niektóre z barwnych postaci, jakie można będzie spotkać podczas niezwykle istotnej dla przetrwania Irpy wyprawy. Światło na planecie już raz zostało odebrane i chociaż Niszczyciel Słońca – Kest Ke Belenus, wraz z jego Skrzydlatymi Rycerzami, zostali pokonani, a na Irpie zabłysły sztuczne, utworzone przez Galdurian „słońca”, nie gwarantuje to mieszkańcom bezpieczeństwa, w końcu historia lubi się powtarzać…
Tę fantastyczną przygodę można przeżyć w komiksowym wydaniu. Bardzo ładna kreska i choć postaci są dość bajkowo narysowane, to historia może zainteresować nawet dorosłego. Wyjątkowo podoba mi się szczegółowe przedstawienie krajobrazów i lokacji, do których trafiają bohaterowie. Dodatkowe smaczki, jak np. zmiana stroju przez bohaterkę, przerwy na posiłki, czy dozbrajanie się, również ożywiają całość i nadają fabule rys bliższy rzeczywistości (nawet jeżeli Irpa to zupełnie inna planeta od naszej).
Zabawna, kolorowa, dynamiczna – to główne cechy serii „Lightfall” (i to nie przypadek, światła naprawdę spadają tam z nieba!). Z jednej strony mamy tu wiele cech typowej opowieści fantasy – adoptowany, nieznający swojego pochodzenia bohater, posiadający wielką wiedzę mag, nieustraszony wojownik, tajemne pieczęci, daleka wyprawa, ożywające legendy, potężne Duchy – twórcy Irpy, widmo zagłady świata i oczywiście gwarna karczma (w tej podają akurat wyśmienite omlety). Z drugiej mag nie pamięta większości formuł i swoich zadań, bohaterka zakłada mnóstwo czarnych scenariuszy, wojownik Cadwallader stale wybiera najniebezpieczniejsze drogi i bezwzględnie ufa, że wszystko pójdzie dobrze, Duch wód Lorgon (komiczny ze swoim wytrzeszczem oczu) lubi się targować, a zły charakter ma dużo bardziej złożoną przeszłość i może nawet mieć rację (?). Choć niektóre wątki wydają się sztampowe, to właśnie takie mają być – rozpoznawalne, a przy tym okraszone sporą dawka humoru.
Dla mnie najciekawsze fragmenty z pierwszego tomu komiksu to wydarzenia rozgrywając e się w Przeklętej Świątyni oraz pojawienie się Tikkari – Skrzydlatych Rycerzy (co najmniej tak mrocznych jak Nazgûle). Rozbawił mnie również wątek ze starą Grochą i jej prześmiewczo „wieszczym” sposobem mówienia. W drugim tomie było to przemieszczanie się po dziwnym, oblepionym ciemną mazią świecie (a to, co tam znaleźli przypomina mi motyw z filmu anime „Spirited Away: W Kainie Bogów”).
Polecam, lektura przyniosła mi sporo przyjemności, a miejscami rozbawiła nawiązaniami do znanych z filmów czy książek fantasy scen. Szukajcie tych tomów w BDM, w sekcji „Komiksy” (w zbiorach pojawił się również III tom – „Czas mroku”!).
Tekst i zdjęcia: mkc