Przenosimy na surową, otoczoną słonymi wodami wyspę, którą rządzi Ortun Thaumas, wdowiec i ojciec dwunastu córek. Zamiast blichtru i królewskich uczt, w Highmoor panuje ponury, żałobny nastrój. W tragicznych okolicznościach ginie kolejna Thaumasówna i ludność zaczyna szeptać o klątwie. Pojawia się jednak iskra radości, gdy młoda macocha zachodzi w ciążę. Czy nie będzie to radość przedwczesna? Jedna z Thaumasówien – Annaleight, wraz z siostrami i przyjacielem z dzieciństwa Fisherem próbuje udowodnić, że śmierć jej siostry nie była tylko nieszczęśliwym wypadkiem. W tym czasie najstarsza z żyjących sióstr – Camille, wzdycha do zamążpójścia, a trojaczki Verity, Mercy i Honor tęsknią do balów i tańców.
Codzienność staje się coraz bardziej przytłaczająca dla Ludu Soli, gdy klątwa-nie-klątwa zaciska swoje pęta, wywołując mroczne zwidy i mnożąc podejrzanych. Ile prawdy mają w sobie makabryczne wizje Verity? Kim jest tajemniczy Cassius, na którego przypadkowo wpada Annaleight?
Jest to książka dla ludzi o mocnych nerwach. Pierwszy rozdział rozpoczyna się pogrzebem, a późnej jest już tylko gorzej. Poza cukierkowymi momentami, gdy Thaumasówny skupiają się na balach, sukniach i bucikach do tańczenia oraz subtelnymi wątkami romansowymi, w książce znaleźć można wątki śledztwa, a także zupełnie oderwane od rzeczywistości, koszmarne wizje i dziwne stwory.
„Dom Soli i Łez” można by sklasyfikować jako horror w posypanym cekinami, błyszczącym papierku i to jest największym problemem tej powieści. Warsztatowo książka jest dobrze napisana, autorka posługuje się bogatym, obrazowym słownictwem. Jednak dla fanów mocnych horrorów, owa cukierkowość będzie nie do zaakceptowania, a dla poszukiwaczek księżniczkowej tematyki połowa scen będzie zbyt obrzydliwa i odrzucająca. Myślę, że z tekstu skorzystać mogą łowcy ciekawostek, bo niesie on ze sobą słony powiew odmienności.
Pozytywnie oceniam okładkę i skład tekstu. Ciemne barwy, kamieniste dno oceanu i kojarząca się z płynnością fal czcionka to spójna, estetyczna wizja. Owe macki ośmiornicy przy kolejnych rozdziałach ciekawie wprowadzają w nieco drapieżny, kojarzący się z niebezpiecznymi oceanicznymi otchłaniami klimat. Przyznać muszę, że łącząc je z postacią wiedźmy morskiej Urszuli i sugerując się tytułem, pomyślałam, że powieść będzie nową, bardziej rozbudowaną i skierowana w stronę ponurego dramatu odsłoną „Małej Syrenki”. Opowieść Erin A. Craig meandruje jednak w zupełnie inną stronę i zasługuje raczej na miano dark fantasy.
Polecam dla osób powyżej 16 lat, dla młodszych opisywane, upiorne wizje będą zdecydowanie zbyt mocnym doświadczeniem. Książkę można znaleźć na półkach Biblioteki Dziecięco-Młodzieżowej, w dziale fantastyki.
Tekst i zdjęcia: mm