To już trzeci i ostatni tom o niesfornej, nadgorliwej Claudette – hałaśliwej i odważnej dziewczynce, która pragnie zostać wielką wojowniczką. Niezrównowa… znaczy niezrównana kowalówna tym razem zechce za wszelką cenę wygrać turniej, licząc na mnogość potworów i niebezpieczeństw. Okazuje się jednak, że za namową żony markiz Mont Petit Pierre szykuje zdecydowanie bardziej… życiowe dyscypliny rywalizacji.
Poza głównymi bohaterami i widocznym momentami uprzejmym księciem Henrim z Górskiej Cytadeli, największą uwagę na planszach zwracają osobliwi przedstawiciele Morskiego Królestwa, w tym rudowłosy Ulryk Urodny i jego matka, wokół których pełno jest motywów falującej wody (szczególnie widocznych na sukni królowej). Reszta bohaterów to jakby mdłe tło, nawet sama Claudette w trakcie wydarzeń traci zwykłą wyrazistość charakteru i pierwsze skrzypce zaczynają za nią grać Gastone i Marie. Nie jest to przesadnie trafiony pomysł, bo całość historii traci przez to pazur. Humor, komizm sytuacji i nawiązania do współczesnego slangu wciąż są obecne, jednak odnieść można wrażenie, że tym razem autorzy nie wykorzystali do końca potencjału fabuły.
Rysunki w komiksie wciąż są barwne i dynamiczne, a w tym tomie wymagały jeszcze dodatkowego planowania, bo bohaterów oraz scen zbiorowych było znacznie więcej. Na końcu w książce autor ilustracji prezentuje szkice poglądowe i krótko opisuje swoje pomysły na niektóre stroje, postaci i miejsca z III części przygód Claudette.
Mimo rozmachu, z jakim przygotowane były toczące się w tej historii igrzyska, uważam, że to najsłabszy komiks spośród serii. Miło było doczekać się pozytywnego zakończenia, ale zbyt wiele pojawiło się uproszczeń, przeoczeń i bardziej żenującej, niż śmieszącej tępoty niektórych bohaterów. W Bibliotece Dziecięco-Młodzieżowej kompletną serię „Przygody Claudette” znajdziecie na półce z komiksami.
Tekst i zdęcia: mkc