Książki o smokach to coś, co lubi wielu czytających fantastykę. Szukamy ich w baśniach, legendach i wypatrujemy na okładkach. Barbara Sadurska wykorzystała ten motyw, już samym tytułem przyciągając naszą uwagę. W „Srebrnym Smoku” będziemy jednak poznawać te bestie niemal wyłącznie z opowieści. W tekście poznajemy Matyldę, która marząc o wakacyjnym wyjeździe do Japonii, finalnie ląduje w domu swojego dziadka (za to znającego się na wschodniej technice parzenia herbaty i robieniu sushi). Dzidek jest wprawnym bajarzem, więc między stronami znajdziemy kilka nawiązań do klasyków. Jest tam wtrącenie o Don Kichocie, o wyprawie Sindbada Żeglarza i Odyseuszu oraz o potężnym smoku Watatsumi. Pojawia się również ciekawy motyw garbatego smoka, którego historia, poza kalectwem, jest naznaczona empatią i mądrością.
Zanim jeszcze dobierzemy się do treści możemy obejrzeć kilka ciekawych szkiców smoczych głów, oczu czy kończyn, które znajdziemy później na początku każdego z rozdziałów (oznaczonych czarnymi stronami dla wyraźnego odróżnienia). Ilustracje są bogate w kolory lub są samymi, wyraziście zaznaczonymi szkicami. Ich autor – Marcin Minor, ma dobrą rękę do detali – wspaniałe smoki, zdobienia oraz rycerskie zbroje. Dla mnie jednak główne postaci – dziadka i dziewczynek są mocno odpychające (i skąd te zielone włosy u Saszy?). Czcionka jest duża, więc tekst można odczytać bardzo sprawnie i szybko.
Podobał mi się motyw antykwariatu i perły, którą tak bardzo pragnęła mieć dziewczynka. Miejscami czuć w tekście młodzieńczy zew przygody, kiedy Matylda naprawiała rower, by pomknąć na nim po leśnych ścieżkach albo gdy razem z Saszą remontowała jacht, zamierzając wypłynąć nim na morze. Finalnie mam jednak wrażenie, że czytelnik dostaje zbyt mało.
Trudno nie zauważyć, że cała książka jest właściwie wstępem do II tomu. Nie ma tu konkretów, tylko zarys postaci i miejsca wydarzeń oraz przesłanki, nawiązania i sekrety, które zostaną zapewne wyjaśnione w drugiej części. Jedyną bardziej dramatyczną akcją jest ratowanie Matyldy i przy tym ciężko nie poznać, że motyw ma na celu głównie zaprezentowanie schematu postępowania ratowniczego w przypadku tonącego oraz sposobu na ułożenie człowieka w pozycji bocznej ustalonej. Wiedza cenna, ale dość niezgrabnie przemycona.
Treść jest przystosowana dla dzieci, może być dobrą przygodą dla młodszego czytelnika (szczególnie takiego, który jak główna bohaterka rysuje smoki na marginesach swoich zeszytów). Kontynuacją książki jest 152-stronicowa powieść „Rada smoków” (warto od razu mieć ze sobą dwa tomy, bo pierwszy kończy się w dość irytującym momencie). Oba tytuły znajdziecie w Bibliotece Dziecięco-Młodzieżowej.
Tekst i zdjęcia: mkc