Zafascynowana młodzieżową serią fantasy „Pas Deltory” postanowiłam polecić ją tym, którzy nie mieli przyjemności po nią sięgnąć. Te niepozorne w gabarycie tomy kryją w sobie bardzo dobrze skomponowaną historię. Z jednej strony szkielet powieści to klasyczne fantasy – z motywem wyprawy i poszukiwań, Władcą Mroku posiadającym licznych, wstrętnych z wyglądu popleczników oraz małą grupką bohaterów, którzy napotykają na swojej drodze wiele trudności. Z drugiej wiele motywów jest świeżych, zaskakujących i niespotykanych w innych powieściach z gatunku. W fabule znajdziemy wartkie akcje, pełnokrwistych bohaterów, przerażające monstra, zaskakujące zwroty akcji, ciekawe morały i wiele różnorodnych emocji.
Deltora to królestwo chronione przed złym władcą, dzięki potężnemu artefaktowi wykutemu przed laty przez pierwszego króla-kowala – Pasowi Deltory i osadzonym w nim potężnym kamieniom. Okazuje się jednak, że w pozornym dobrobycie i spokoju zło zdążyło już zapuścić bardzo rozległe i głębokie korzenie. Deltora dostaje się pod panowanie głównego antagonisty . Głównymi bohaterami tej opowieści są młodzi Lief, Barda i Jasmine, nawet jeśli z początku zdaje się, że będziemy poznawać historię tej krainy zupełnie innymi oczami. Pierwsze osiem tomów opisuje wyprawę tej trójki i liczne przeciwności, jakie odwodziły ich od głównego celu – naprawienia ochronnego artefaktu i odnalezienia nowego następcy tronu, a tym samym ocalenia królestwa spod tyrani Władcy Mroku. Ostatnie trzy części to, nie mniej zajmująca, wyprawa do krain podziemi i próba ocalenia zakładników wciąż przebywających na Mrocznych Ziemiach.
W świecie Deltory spotkamy kilka intrygujących lokalizacji (pokrywających się z tytułami siedmiu pierwszych książek), czyli: Puszcze Milczenia, Jezioro Łez, Miasto Szczurów, Ruchome Piaski, Góra grozy, Labirynt Bestii i Dolina Zagubionych, a potem także Grota Mrokena i Wyspa Iluzji. Mnie zainteresowała najbardziej Dolina Zagubionych, gdzie autorka zbudowała nadzwyczaj ponury i mroczny klimat, połączony z licznymi zagadkami i ciekawym mechanizmem tego, jak zło stopniowo potrafi przejmować nad nami kontrolę (jakby czerpała życie prosto z naszego krwioobiegu).
Przy tak dobrze obudowanych opisach złowrogich miejsc i paskudnych przeciwników, ciężko było mi uwierzyć, że sam Władca Mroku tak naprawdę nigdy nie ukazał się w pełnej krasie. To nieco mnie rozczarowało u schyłku serii, jednak po przemyśleniu zakończenia, sądzę, że miało właśnie nieść w sobie taki zamysł – zło zwykle nie jest do końca dookreślone i nigdy nie znika całkowicie.
Co do okładek to każda jest ściśle dopasowana do treści danego tomu. To duży plus, choć sprawia, że ilustracja zdradza nam od razu głównego antagonistę wybranej części. Mnie okładki się podobają, nawet jeżeli nieco odróżniają się od współczesnych projektów. Widać w nich pewną baśniowość i heroizm, a czcionka zastosowana w tytule jest przepiękna. Świetnym pomysłem były też graficzne zagadki, fragmenty listów i tablic umieszczanych jako ilustracje między ciągłym tekstem. To sprawiało, że razem z bohaterami mogliśmy się głowić nad danym problemem lub zadaniem i przeżywać wraz z nimi podobne zaskoczenia.
Polecam „Pas Deltory” każdemu zaczytującemu się w fantastyce – małemu i dużemu. To, że seria ma już kilkanaście lat, wcale jej nie dezaktualizuje, wciąż można się w niej rozsmakowywać i karmić wyobraźnię tym szeregiem nietypowych pomysłów. Jest to dobra pozycja na wakacje i wyjazdy, nieduże tomy są idealne do zapakowania do torby lub walizki, a warto wziąć od razu kilka, bo fabuła naprawdę wciąga. W Bibliotece Dziecięco-Młodzieżowej szukajcie „Pasa Deltory” na półce z powieściami fantastyczno-realistycznymi.
Tekst i zdjęcia: mkc