Tym razem sięgnęłam po starszą książkę, w której zainteresował mnie tytuł – „Blart. O chłopcu, który nie chciał ratować świata”. Jak później dowiedziałam się z treści, główny bohater – Blart, po prostu wolał zostać w ubogiej chałupie dziadka i dalej w spokoju hodować świnie. To typ człowieka, o którym dzisiaj powiedzielibyśmy potocznie „beton”. Kompletnie niezdolny do zachwytu nad pięknem natury (chyba, że chodzi o świnie), z całkowitym brakiem motywacji (chyba, że w grę wchodzi magiczny przymus), zupełnie obojętny na losy świata, egoistyczny i tchórzliwy – taki właśnie jest chłopak, który wedle proroctw ma ocalić ludzkość przed straszliwym Zoltabem.
W tej trudnej misji Blartowi towarzyszyć będą: mag Capablanca, Beowulf – wojownik, który nie został rycerzem, a później także pewna kapryśna księżniczka, krasnoludzki ambasador i Świnia, czyli wierny wierzchowiec o ukrytych talentach. Nie można stwierdzić, by drużyna była ze sobą w jakiś szczególny sposób zżyta, prędzej czują do siebie nawzajem niechęć i obrzydzenie. Są jednak jedyną nadzieją na to, że potężny zły władca nie zostanie przebudzony przez swoich mrocznych popleczników.
Nie brakuje tu znanych schematów, ale mocno przesyconych zabawnymi dialogami. W tekście nie znajdziemy zbyt wiele heroizmu, za to sporo szczęśliwych i nieszczęśliwych splotów wydarzeń, jednego pegaza i kilka smoków. Czytelnik znajdzie tu wiele ironii i absurdalnych splotów wydarzeń.
Jeżeli ktoś ceni sobie styl Terry’ego Pratchetta i humor, jaki ten prezentuje w swojej serii „Świat Dysku”, to ta książka pewnie go zainteresuje. Ten tom można znaleźć na regale Biblioteki Dziecięco-Młodzieżowej, w dziale fantastyczno-realistycznym.
Tekst i zdjęcia: mkc